Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 grudnia 2025 05:00
Reklama
Felieton

Nieudany zamach na wolne media. Sąd obnażył hipokryzję władzy Bielan

Radna rządzącej koalicji chciała uciszyć lokalne media i przedsiębiorcę. Sąd nie zostawił na niej suchej nitki, przypominając, czym jest demokracja.
Nieudany zamach na wolne media. Sąd obnażył hipokryzję władzy Bielan
Grzegorz Pietruczuk, burmistrz Bielan i Monika Szadkowska, radna dzielnicy Bielany

Autor: Wojtek Artyniew

Źródło: https://bielany.um.warszawa.pl/-/wygodniej-na-plastusiowie

To miał być pokaz siły.

Monika Szadkowska – radna rządzącej koalicji, osoba o realnych wpływach na Bielanach, współodpowiedzialna za wybór burmistrza Grzegorza Pietruczuka – postanowiła wystąpić przeciwko lokalnym mediom i przedsiębiorcy, pozywając nas za publikacje, które nie były jej po myśli. W mediach społecznościowych zapowiedziała pozew, a w komentarzach pod jej wpisem pojawiła się fala wsparcia. Nie od przypadkowych użytkowników, ale od przedstawicieli aparatu partyjnego – w tym samego burmistrza Bielan. Politycy, którzy na co dzień mówią o wolności słowa i demokracji, nagle z entuzjazmem przyklaskiwali pomysłowi, by wolne media postawić przed sądem.

Problem w tym, że w demokratycznym państwie to nie media tłumaczą się z tego, że zadają pytania, tylko politycy tłumaczą się ze swoich decyzji. Sąd Rejonowy dla Warszawy–Żoliborza przypomniał o tym w najprostszy możliwy sposób – wydając wyrok, który broni wolności słowa i prawa do krytyki.

„Osoba pełniąca funkcję publiczną narażona jest – co stanowi zjawisko naturalne w każdym państwie demokratycznym – na wystawienie swoich poczynań pod osąd opinii publicznej i musi liczyć się z krytyką swojego postępowania.”

W tym jednym zdaniu sąd zawarł całą istotę problemu – i cały sens tej sprawy.
 

Jak polityka zderzyła się z prawem

Wszystko zaczęło się od dwóch publikacji. Pierwsza z nich to wywiad z lokalnym przedsiębiorcą Ksawerym Stanieckim, który opowiedział o relacjach biznesu z samorządem, druga – lekki, satyryczny tekst primaaprilisowy.

Obie ukazały się na naszym portalu 

 oraz 

Obie też – zdaniem radnej – miały rzekomo „naruszać jej dobre imię”. Sąd pochylił się nad każdą z nich i nie pozostawił wątpliwości: nie zawierały żadnych treści zniesławiających, a jedynie prezentowały opinie i fakty. Co więcej – przypomniał, że dziennikarz ma prawo używać ironii, przesady i nawet prowokacji, jeśli służy to debacie publicznej.

„Dziennikarz ma prawo posługiwać się pewnym stopniem przesady, a nawet prowokacji” – przypomniał sąd, cytując orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

I dodał, że osoba pełniąca funkcję publiczną „powinna mieć grubszą skórę niż zwykły obywatel.”

 

Sąd nie zostawił suchej nitki

Uzasadnienie tego wyroku to coś więcej niż tylko formalny dokument. To mocny, prawny głos w obronie wolnych mediów i prawa obywateli do informacji.

„Wolność debaty politycznej mieści się w samym centrum pojęcia społeczeństwa demokratycznego.”

„Polityk wystawia się nieuchronnie i świadomie na uważną kontrolę swoich działań.”

Te słowa nie pozostawiają wątpliwości. Sąd przypomniał, że rola mediów to kontrolować władzę, nie ją chronić, że dziennikarz nie jest rzecznikiem ratusza, ale jego recenzentem a jeśli komuś w polityce się to nie podoba – może zawsze zrezygnować z funkcji publicznej.

 

Demokracja lokalna przeszła test

Sprawa Moniki Szadkowskiej to coś więcej niż konflikt z redakcją. To test, czy lokalna demokracja potrafi bronić się przed politycznym naciskiem, bo kiedy radna o dużych wpływach ogłasza w sieci pozew przeciwko mediom, a urzędnicy i partyjni koledzy biją jej brawo, stawką nie jest jeden artykuł. Stawką jest to, czy mieszkańcy mają prawo wiedzieć, co dzieje się w ich dzielnicy, bez cenzury i autocenzury. Wyrok żoliborskiego sądu to jasny sygnał: tak, mają. Media mogą pisać, mieszkańcy mogą pytać, a politycy muszą to znosić – nawet jeśli jest to dla nich niewygodne.

„Wolne media stanowią filar demokratycznego społeczeństwa i pełnią funkcję kontrolną wobec władzy publicznej.”

Ten fragment uzasadnienia jest kwintesencją sprawy. I dowodem na to, że mimo wszystko – system jeszcze działa.

 

To nie był nasz proces. To była obrona demokracji

Dla mnie, jako redaktora naczelnego, i dla Ksawerego Stanieckiego, lokalnego przedsiębiorcy, ta sprawa była czymś więcej niż tylko postępowaniem karnym. To była próba sił między obywatelami a władzą, która zapomniała, że mandat nie daje prawa do nieomylności.

Próba się nie udała.

Sąd obronił nie tylko nas, ale i prawo każdego mieszkańca do mówienia, co myśli o władzy. Nie udał się zamach na wolne media. Nie udało się uciszenie głosu krytyki. Nie udało się zniechęcenie tych, którzy chcą patrzeć władzy na ręce, bo to nie był nasz proces. To była obrona demokracji – i zwycięstwo wszystkich, którzy wierzą, że prawda to nie przywilej, lecz obowiązek.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

JolantaC 12.10.2025 02:04
Teraz rozumiem dlaczego od jakiegoś czasu nie widuje się Gazety Bielan w Urzędzie Dzielnicy. Brawo sądy, brawo demokracja

Reklama
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama